Niedzica, Czorsztyn i droga, której nie było

Niedzica, Czorsztyn i droga, której nie było

Miało być 114 km, a wyszło 56 km, ale i to dobre zwłaszcza, że ze mnie bardziej góral nizinny niż wysokogórski. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolony, bo w pierwszej kolejności ma być fun, bez niego jazda to już nie to.  No to zaczynami krótką relacyję.

Start był super bo z górki. 750 m.n.p.m szybko było gubione. Droga praktycznie pusta, żyć nie umierać. Jeszcze kawałek i ląduję w Niedzicy.

Od tego momentu zaczynam swoją premię górską. Podjazd jest spory i łapie mnie na nim kryzys, bardziej psychiczny niż fizyczne choć ten drugi też miał miejsce. Zgadza się, nie jestem wycinakiem i żelazną łydą chociaż fajnie by było. Męczę się zatem z podjazdem i na wysokości odbicia na Krościenko postanawiam zrobić pit stop. W tym o to miejscu zapada decyzja – skracam trasę. Oszacowałem swoje siły i stwierdziłem, że planowanej trasy nie dam rady zrobić w zamierzonym czasie. Trudno, będzie mniej.

Od Czorsztyna ciągnę na Kluszkowce. Fajny, stromy zjazd i 969 wita mnie swoim asfaltem.

Kierunek Dębno gdzie po dotarciu odbijam na Krempach. Tu kolejny pit stop, bo na dwóch bananach to za daleko się nie dojedzie. Zaopatruję się w płyny, wciągam loda i prawie całą białą czekoladę.

Bateryjki zregenerowane, no to zdobywamy Dursztyn, a tam weselisko plus droga, której nie ma. Pewnie się zastanawiacie o co chodzi.  Otóż nawigacja pokazuje drogę tyle, że ja jej nie widzę. Widzę za to trzy odnogi. Wybieram tą, która wydaje się najrozsądniejsza i… błoto, woda, mokradła.

Przemieszczam się na czuja, to jadąc to pchając rower. Mękę wynagradzają mi piękne widoki.

Trochę męczarni i asfalcik, a nim prosto do miejsca startu.

Niepokojące było znowu kolano, które pod koniec postanowiło mnie poinformować o swoim istnieniu. Ogólnie wypad udany i na dodatek zaliczone 4 gminy (łapsze Niżne, Czorsztyn, Krościenko nad Dunajcem, Nowy Targ obszar wiejski).

Zostaw wiadomość